Strona główna Sanktuarium Doznane łaski Nowa służba
Nowa służba

Obok Cudownego Krzyża Pana Jezusa w Mogile są zawieszone wota. Wśród nich szczególnym zainteresowaniem cieszą się dwa samolociki. Jeden z nich - dwupłatowiec - jest to dar kapitana pilota Władysława Polesińskiego.

Pragnę porównać życiorysy dwóch żołnierzy, szlachcica Stefana Żółtowskiego oraz kapitana Polesińskiego, związanych z sanktuarium w Mogile, z nawróceniem Szawła. Z opisu wydarzenia pod Damaszkiem (Dz 9, 1-9) dowiadujemy się o cudownym widzeniu, jakiego doznał przyszły Apostoł Narodów. Butny dotąd faryzeusz otrzymał od Pana Jezusa krótki rozkaz: Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić. Od tego momentu rozpoczął się całkowicie nowy etap w życiu Szawła. Spotkanie z Chrystusem wywarło tak ogromny wpływ na jego psychikę, że nawrócił się i pozostał Mu wierny do końca.W 67 roku poniósł śmierć męczeńską - został ścięty mieczem w Rzymie.

Ta modelowa sytuacja spotyka nieprzypadkowych ludzi. Powtarza się ona w życiu osób wierzących, a szczególnie tych, którzy chwytają za oręż. Chociaż zamiast o nawróceniu lepiej jest mówić, w tym wypadku, o pogłębieniu wiary. Obaj wspomniani przeze mnie obrońcy Ojczyzny, podobnie jak Szaweł, posłusznie wykonali rozkazy otrzymane od Chrystusa.

Żółtowski, mimo że pochodził z Rabsztyna k. Olkusza, prawdopodobnie nigdy wcześniej nie był w Mogile. Na pobojowisku pod Cecorą w 1620 roku ukazał się mu Pan Jezus Mogilski nakazując: "Szukaj mnie w Polsce". W tej sytuacji Pan Jezus pragnął być rozpoznany w swoim Mogilskim Wizerunku. Odnalezienie przez żołnierza odpowiedniego Krzyża było swoistym potwierdzeniem cudownego ocalenia.

Polesińskiemu nie ukazał się Chrystus Ukrzyżowany z Mogilskiego Sanktuarium. Dlaczego zatem swoje wotum złożył właśnie w Mogile? W 1931 roku, w dniu katastrofy wracał samolotem ze Lwowa. Sam opisał w wierszu "W płonącym samolocie", że szukał pod skrzydłami - Wisły. Na trasie lotu znalazło się, między rzeką a oświetlonym już o tej godzinie lotniskiem, Opactwo Cystersów. Kiedy zakrzyknął już mocno poparzony i zakrwawiony: Chryste ratuj!, jako odpowiedź usłyszał rozkazy: Puść klamry pasów! Pchnij tamte dźwigary! Uciekaj! Posłusznie je spełnił, a jego życie zostało cudownie ocalone. Sądzę, że podporucznik (pilot - obserwator), skojarzył doskonale topografię zdarzenia ze swoim okrzykiem skierowanym do Chrystusa. Na trasie lotu pomiędzy miejscem katastrofy w rejonie dzisiejszej ulicy Popielnik a lotniskiem w Czyżynach, znajduje się Opactwo Cystersów. W wyniku refleksji po wypadku, obudziło się w żołnierzu nie tylko przekonanie o wysłuchaniu jego prośby, ale również o jego spotkaniu z Jezusem:

Nie śmiałem spojrzeć... Czułem, że ktoś się z tych płomieni zbliża... Schyliłem kornie głowę, bo szedł do mnie On, Wielki, Miłujący, Pan z Krzyża - Jezus, Bóg - do mnie, człowieka...

W kartuszu herbowym nad Krzyżem w Mogile widnieje napis, który tłumaczy się jako: Miłość bez miary. Motto życiowe Polesińskiego: Miłość żąda ofiary, można zatem śmiało określić jego parafrazą.

Pan Jezus ich wybrał i przeznaczył do nowej służby.

Szaweł z Tarsu stał się głosicielem Ewangelii wśród narodów pogańskich. Odbył kilka podróży misyjnych. Napadany przez zbójców i fałszywie oskarżany przez Żydów nie załamał się. Był przez nich wielokrotnie kamienowany. Przebywał jako rozbitek na morzu. Cierpienia te znosił, w łączności z Chrystusem, jako nieodłączny element swego apostolstwa.

Żółtowski po odnalezieniu Wizerunku w Mogile wstąpił do Zakonu Cysterskiego jako oblat. To znaczy, że praktycznie pozostał nadal osobą świecką, ale złożył opatowi ślub posłuszeństwa. Jego działalność była związana z Mogiłą od 1636 roku. Zamieszkał w pustelni, przy murze klasztornym. Dla kaplicy Krzyża Świętego ufundował kratę, lampy oraz kryptę, w której został pochowany w 1653 roku.

Polesiński nie ograniczył swojej działalności do Mogiły. Tutaj ofiarował w 1934 roku wotum w postaci dwupłatowca. Natomiast rok później w miejscu katastrofy postawił drewniany krzyż. Na tym jednak nie koniec jego służby Chrystusowi. Założył zakon - skupiający początkowo wojskowych. Na jego patronkę wybrał Bogarodzicę Królową Korony Polskiej. Ułożony przez niego Regulamin Rycerskiego Zakonu Krzyża i Miecza zakładał między innymi, że godzina dziewiąta wieczorem jest chwilą składania raportu przed Chrystusem. Dziewiąta wieczorem to dla Polesińskiego wspomnienie przeżycia katastrofy. To czas, w którym jego żona, oczekując w domu na powrót męża, oddała go w opiekę Pani Jasnogórskiej. Nie zdawała sobie wtedy sprawy, że jego życie było w tak wielkim niebezpieczeństwie. Kapitan pilot połączył nieco później te dwie modlitewne praktyki tworząc w ten sposób podwaliny Apelu Jasnogórskiego. To on rozpoczął raporty o 21.00 na Jasnej Górze i wszędzie tam, gdzie rozproszeni są członkowie Zakonu Krzyża i Miecza. Jednak na ukształtowanie tego nabożeństwa, znanego w dzisiejszej formie, trzeba było poczekać do uwięzienia Prymasa Tysiąclecia.

Jak oderwać się od spraw ziemskich, by służyć tylko Chrystusowi?

To pytanie stawiały sobie wszystkie pokolenia chrześcijan. Stawiał je sobie Szaweł, który stał się później św. Pawłem. Stawiali je sobie zapewne opisani przeze mnie obaj bohaterowie.

Żółtowski pragnąc służyć Chrystusowi zamknął się w murach Opactwa. Cystersi Mogilscy z wielką pieczołowitością przechowują, prawie jak relikwię, jego czaszkę. Przetrwała ona wraz ze wspólnotą cysterską wszystkie zawieruchy wojenne.

Patrząc na wotum kapitana Polesińskiego przypominamy sobie, że jego ostateczne oderwanie się od spraw ziemskich miało miejsce 16.09.1939 roku, gdy lecąc nad Okęciem został zestrzelony. Miejsce jego pochówku jest nieznane.

o. Wincenty Zakrzewski OCist

 

Przejdź na serwis internetowy Rrodziny Polesińskich.