Strona główna Sanktuarium W ramionach Bożej Męki
W ramionach Bożej Męki

Zwyczajem utrwalonym od stuleci, w dniach wrześniowego odpustu, Pan Jezus mogilski skupi na sobie całą uwagę wiernych. Przyjmie hołdy i uwielbienie ofiarowane przez rzesze czcicieli, wdzięcznych za zsyłane łaski i dary. Za cuda zapisane w ludzkich sercach, skruchę, poczucie ufności. Za swoją obecność od blisko siedmiuset lat. Od czasów św. Augustyna (zm. 430) Kościół przypomina chrześcijanom wciąż aktualną naukę: Widome i znane jest wszystkim ludziom, że Bóg wyróżnia pewne miejsca, jednakże nikt nie przeniknie Jego wyborów i nie wyjaśni, czemu cuda dzieją się w tych miejscach, a nie w innych... Bóg zsyła łaski i czyni cuda za pośrednictwem niezbyt dobrze wyrzeźbionych figur czy też niedokładnie namalowanych obrazów..., ale nie po to, aby wierni przypisywali im właściwości Boskie... Nasza religijna cześć odnosi się nie do rzeczy, do obrazów i figur jak czynili to dawniej poganie, obdarzający zaufaniem swych bożków - ale do osób, które one przedstawiają. Udokumentowana historia opactwa w Mogile sięga 1220 roku. Historia cudownego Wizerunku zaczyna się sto lat później. Wtedy to zakończono prace budowlane świątyni i ustawiono w centralnym jej miejscu na przecięciu nawy głównej z transeptem czczony po dziś dzień Krzyż z przybitym do niego Jezusem.

Pierwszymi pątnikami byli fundatorzy klasztoru i królowie. Przychodzili pieszo albo przyjeżdżali zaprzęgiem w licznym orszaku giermków i dworzan. Opactwo przez trzysta lat od powstania pełniło funkcję nekropolii Odrowążów. Ulokowane blisko murów średniowiecznego Krakowa, stało się "locum sacrum" - miejscem świętym. Było celem pobożnych pielgrzymek, które stanowiły środek zbawienia. Nieraz nakładano je jako pokutę za przewinienia. Inicjatywa wychodziła od ludzi z zewnątrz - świeckich i duchownych - nie od władz zakonu. Ludzie kochali swe wielkie podróże. Mimo obowiązującej papieskiej klauzury, każdorazowo starali się u legata papieskiego o zezwolenie na wejście do klasztornego kościoła. Spotykali tu ducha wyrzeczeń i modlitwy. Najstarszym źródłowym potwierdzeniem przybywających do Mogiły pielgrzymów, jest indult legata papieskiego kardynała Gwidona z 9 lipca 1267 roku, udzielającego odpustu gromadzącym się licznie wiernym. Dokument wymienia też święta, w które można uzyskać odpust: rocznica konsekracji kościoła, Boże Narodzenie, Wielkanoc, Wniebowstąpienie, Zesłanie Ducha Świętego, Wniebowzięcie Matki Bożej, Wszystkich Świętych. Do początków kultu Ukrzyżowanego Pana Jezusa odnosi się bulla papieża Jana XXII z 12 czerwca 1329 roku. W zamieszczonym wykazie świąt, w które papież nadał skruszonym i pokutującym pielgrzymom odpusty, wyszczególniony jest Wielki Piątek. Znalezienie Krzyża św. (3 maja) oraz Podwyższenie Krzyża św. (14 września). Te wymienione w bulli dni świąteczne, bezpośrednio związane z męką Chrystusa, pozwalają domniemywać się, że kult mogilskiego Krzyża, oprócz kultu relikwii świętych, patronów kościoła uzyskał swoje miejsce. Z biegiem lat coraz bardziej się rozwinął i zdominował inne, cząstkowe, uroczystości i nabożeństwa odpustowe.

Osobliwa, naturalistyczna forma wyrazu figury jest niezmienionym, zamierzonym przez nieznanego dotąd twórcę kształtem artystycznym. Prace i badania konserwatorskie prowadzone w maju i czerwcu 1999 roku oraz odnaleziona kopia listu do Stefana Żółtowskiego z dnia 1 maja 1649 roku, w którym przeor klasztoru dziękuje za ofiarowane dla Pana Jezusa "perisonium" - biodrową opaskę z tkaniny, odrzuciły dotychczasowe sugestie o daleko idących przekształceniach snycerskich, dokonanych rzekomo po kolejnych pożarach kościoła w latach 1447 i 1708. Tradycja klasztorna wspomina króla Kazimierza Wielkiego, który był w ciągłym konflikcie z biskupem Bodzantą, że około 1360 roku, któryś raz z rzędu przyjechał do Mogiły. Poprowadzony przez opata Mikołaja pod Ukrzyżowanego Chrystusa zapytał, czy zdarzają się tu cuda? Opat w odpowiedzi potwierdził niezwykłość oddziaływania świętego Wizerunku, ale dodał, że największym cudem będzie zmiana sposobu postępowania i pojednanie się monarchy z biskupem. Co też spełniło się w listopadzie 1361 roku. Głęboko religijna św. Jadwiga Królowa, wnuczka Elżbiety - siostry Kazimierza Wielkiego, bardzo ceniła klasztor cystersów. Archiwalne dokumenty potwierdzają jej pielgrzymkę do Mogiły w towarzystwie dam dworu i rycerzy, w 18. rocznicę urodzin, w poniedziałek 19 lutego 1392 roku. Z tej okazji zostawiła w aktach swój podpis i ofiarowała na kościół pięćset grzywien. Były to duże pieniądze. Z dokumentu donacyjnego Władysława Jagiełły z 1414 roku, dowiadujemy się, że napływ pobożnego ludu do Mogiły jest większy niż do innych kościołów i klasztorów naszego królestwa.

Genezy wyjątkowego natężenia sławy i czci należy szukać w cudownym ocaleniu Krzyża, w czasie pożaru kościoła w 1447 roku. W wymienionym roku, 26 czerwca od uderzenia pioruna zgorzał kościół i klasztor - napisał w kronice brał Mikołaj. Ogień nie tknął krucyfiksu. Wydarzenie uznano powszechnie za szczególny znak laski Bożej. Kardynał Zbigniew Oleśnicki - biskup krakowski - przybył osobiście na miejsce nieszczęścia i potwierdził tę opinię. Mieszczanie, wieśniacy z odległych miejscowości szli boso w kompaniach, w kurzu albo w błocie, by pomodlić się przed uratowaną Bożą męką. Opactwo w Mogile stało się ośrodkiem kształtującym w znacznej mierze nowe formy religijności masowej, ośrodkiem integrującym różne grupy społeczne. W pierwszym drukowanym przewodniku po kościołach Krakowa, napisanym w 1647 roku przez Piotra Hyacynta Pruszcza, zatytułowanym: "Stołecznego miasta Krakowa kościoły i klejnoty", spotykamy zdanie, że Mogiła jest miejscem znanym wszystkiemu Krakowowi i inszym postronnym ludziom, dla cudów przy Pasyji Chrystusa, które Pan Bóg raczy czynić. W zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie przechowywany jest obraz z 1622 roku, sygnowany przez bliżej nie znanego malarza Alberta (Albertusa) Maliśkiewicza. Ilustruje jedną z pielgrzymek króla Zygmunta III Wazy do sanktuarium w Mogile. Jest uproszczoną kopią obrazu Tomasza Dolabelli, zniszczonego przez pożar w 1708 roku. Rzeźbę ukrzyżowanego Chrystusa okalają kornym tłumem magnaci w cudzoziemskich strojach, z przystrzyżonymi na szwedzką modłę bródkami i grupa dworzan niższego rzędu, w kontuszach i ferezjach, z wysoko podgolonymi czuprynami. Wśród klęczących można się domyślać Zygmunta III i królewicza Władysława. Natomiast na pierwszym planie, tyłem do Krucyfiksu klęczący i ukazujący twarz szlachcic to być może autor tego wotywnego obrazu. Wazowie, w ślad za Piastami i Jagiellonami byli blisko związani z mogilskim opactwem i wizerunkiem Pana Jezusa. Dość wspomnieć króla Jana Kazimierza, który parokrotnie modlił się przy Krzyżu oraz jego brata Karola Ferdynanda, od 1650 do 1655 roku opata komendatoryjnego Mogiły. Przed swoją nagłą śmiercią - zmarł mając 42 lata - Karol Ferdynand zapisał w testamencie dziesięć tysięcy złotych na przebudowę pomieszczeń klasztornych i na światło do kaplicy cudownego Krzyża.

Do szacownego grona królów, książąt i rycerzy dołączali w procesji plebejusze. Ludzie utrudzeni pracą, biedą i chorobami. Przychodzili z Krakowa i okolicy. Czasem z daleka - od Nowego Sącza, Wadowic, Miechowa, Kazimierzy Wielkiej. Ofiarowywali cierpiącemu Chrystusowi swoje radości, a nade wszystko własne przeżycia Golgoty. Dramatyczne świadectwo zawierzenia dał rok 1706. Z obawy przed kolejną falą dżumy zakonnicy zaryglowali swoje bramy przed przybyszami. Zgodnie z zaleceniem, aby nie narazić się na infekcję przez zewnętrzny kontakt, w środku nawy ustawili drewnianą przegrodę izolującą wiernych od ambony i ołtarza. W dniu 3 maja, w święto Znalezienia Krzyża św., tłocząca się do ołtarza ciżba, ku przerażeniu mnichów rozwaliła profilaktyczne, zagwożdżone przepierzenie. Wszyscy zmieszali się z sobą, a zachorowań nie było. Kto wie, czy tego wydarzenia nie należałoby kojarzyć z wezwaniem litanii - do prywatnego odmawiania - ułożonej w XIX wieku: Jezu, któryś zarazę uśmierzył, gdy krakowianie ze skruchą do Krzyża św. przybyli? Praktyczne korzyści dla pielgrzymów przyniosło wojsko rosyjskie, pod austriackim dowództwem okupujące Rzeczpospolitą Krakowską. Stacjonujący w Mogile pułk wojska z podpułkownikiem Pawołockim, przez cały kwiecień 1846 roku porządkował niweltę drogi prowadzącej od szosy głównej do klasztoru wzdłuż średniowiecznego kanału wodnego (dzisiejszą ulicę Klasztorną). Codziennie kilkuset żołnierzy, oprócz musztry, wyrównywało do znacznej wysokości ziemią niezmiernie błotną drogę i utwardzało jej nawierzchnię wiślanym żwirem. Podjęte prace drogowe były bezpośrednim przygotowaniem do wielkiej parady wojskowej, mającej uczcić rocznicę urodzin Aleksandry Fedorowny, małżonki cara Mikołaja I. 3 maja w czasie odpustu rozpoczynającego sezon pielgrzymkowy połączone regimenty Austrii, Rosji i Prus, pod dowództwem feldmarszałka generała Kastylioni, po wysłuchaniu Mszy św. w klasztorze mogilskim, świętowały na pobliskich błoniach defiladą i rewią dzień Rosjan. Proszono na nie "obywatelstwo", ale prócz wojskowych ponoć nikt tam nie był. Po stu latach, na początku budowy Nowej Huty, poszerzono i ulepszono starą drogę i dano jej miano ulicy. Koryto kanału młynówki zasypano.


o. Iwo Kołodziejczyk OCist

Źródło: "Głos. Tygodnik Nowohucki", 10 IX 1999, nr 37 (440), s. 9.